Długo tu nie było żadnych nowych wpisów. O ironio, nie z powodu braku odwiedzonych miejsc i wydarzeń godnych zdania z nich relacji, a przeciwnie - wobec klęski ich urodzaju. Ilość naszych mniejszych i większych wycieczek oraz spacerów powoduje, że ciężko znaleźć czas na późniejsze ich opisywanie.
W ostatnią niedzielę rodzinnie wybraliśmy się na niedzielną wycieczkę do Pyzdr. To położone nad Wartą, niedaleko Żerkowsko-Cieszewskiego Parku Krajobrazowego, miasteczko do tego stopnia pozytywnie nas zaskoczyło, że postanowiłam je tu przedstawić.
Pierwsza wzmianka o miejscowości pochodzi z 1331 r. Wówczas Pyzdry zostały zaatakowane przez Krzyżaków w związku z informacją o ukrywaniu się w nich królewicza Kazimierza. Syn Władysława Łokietka, dzięki pomocy mieszkańców, zdążył jednak uciec z Pyzdr a Krzyżacy spalili osadę.
Z wdzięczności za udzieloną ochronę Kazimierz Wielki odbudował miasto i doprowadził do wzniesienia w nim zamku. Niestety po tym jak został on zniszczony w potopie szwedzkim, nigdy go nie odbudowano.
Pamiątkami po zamku są obecnie tylko: nazwa ulicy, przy której się znajdował i mural, o którym poniżej. Mimo tego, w Pyzdrach jest całkiem sporo, jak na takie małe miasteczko, miejsc wartych odwiedzenia.
My zaczęliśmy od kawy w przytulnej kawiarence znajdującej się w Domu Podcieniowym na rynku @https://www.facebook.com/KuczoraCafe/. Lokal powstał jesienią zeszłego roku. Pięknie odremontowane wnętrze, klimatyczny ogródek i bardzo dobre ciasta zrobiły na nas wrażenie. Niezwykle ciepłe uczucia wzbudził w nas również niewysoki rachunek za tę przyjemność. Za ciasta i napoje dla naszej trójki zapłaciliśmy dwadzieścia kilka złotych.
Następnie udaliśmy się do Muzeum Regionalnego Ziemi Pyzdrskiej @https://www.facebook.com/Muzeum-Regionalne-Ziemi-Pyzdrskiej I tu kolejne miłe zaskoczenie. Przesympatyczny kurator i ciekawy zbiór militariów, dokumentów, pieczęci, dzieł sztuki, zabytków techniki, etnograficznych i kolekcja zbiorów przyrodniczych i archeologicznych. Naszego czterolatka bez reszty pochłonęła zabawa modelami budynków z dawnego grodu.
Gdy przyszedł czas opuszczenia tej placówki, naszym oczom ukazała się kolejna atrakcja: schody wyłożone mozaiką przywołującą skojarzenia z klimatem Barcelony.
Zeszliśmy nimi wprost na tak urocze domki.
Następnie spacerem nad rzeką doszliśmy do monumentalnego murala pokazującego to, jak kiedyś wyglądało miasto. Z lewej strony widzimy na nim najstarszy kościół w mieście pod wezwaniem Narodzenia NMP, dalej: charakterystyczne domy podcieniowe, jeden z siedmiu kiedyś istniejących w Pyzdrach kościołów pw. Świętego Krzyża, wciąż istniejący kościół Ścięcia głowy św. Jana Chrzciciela, synagogę, stary ratusz, wiatraki i mury, którymi otoczone było miasto.
Wracając w pobliże Warty pomyśleliśmy, że Pyzdry wspaniale wykorzystały atuty wynikające z bliskiego jej sąsiedztwa. W okolicach rzeki znajdują się drewniane ławy i huśtawy ustawione w taki sposób, by podziwiać z nich piękne widoki na rzekę i otaczającą ją naturę. Są także miejsca ogniskowe i do grillowania. Po wodzie pływają dwa stateczki wycieczkowe, koszt godziny takiej wycieczki to 100 zł (za cały statek).
Nad rzeką znajduje się też drugi ogromny miejski mural. Jego tematem jest, a jakże, Warta i to, jak kiedyś wyglądała rekreacja mieszkańców z jej wykorzystaniem. Do stworzenia dzieła wykorzystano archiwalne zdjęcia przedstawiające historię Pyzdr. Ukazano codzienność dawnych mieszkańców nad Wartą: mężczyzn kąpiących się w wodzie, kobiety przechodzące przez dawny most, praczki, dzieci i kajakarzy.
Kolejną atrakcją okazał się odrestaurowany wiatrak holenderski. Po drodze do niego zahaczyliśmy jeszcze o źródełko Pijzdrój.
Po wiatraku oprowadził nas Pan, który mieszka w pobliżu. Z pasją, energią i humorem pokazał nam trzy piętra we wnętrzu i opowiedział o jego mechanizmie. Wiatrak w Pyzdrach jest jednym z niewielu zachowanych na terenie Wielkopolski. Murowane wiatraki nigdy nie były tak popularne jak te drewniane, które były tańsze i można było zmienić ich lokalizację. Pyzdrski holender jest unikatowy z uwagi na kompletny, oryginalny i sprawny ciąg technologiczny. Mimo zamontowania w dwudziestoleciu międzywojennym urządzeń elektrycznych , zachowane zostały mechanizmy napędzane siłą wiatru. Raz w miesiącu wiatrak jest uruchamiany, co odbywa się w obecności publiczności. Na koniec zwiedzania nasz przewodnik poprosił o to, by nieść dalej w świat informację o tym, że Pyzdry są super. W pełni się zgadzamy. Są!
Wycieczkę w Pyzdrach zakończyliśmy w lokalnej pizzerii, która również nas nie zawiodła.
Wracając, zatrzymaliśmy się jeszcze w Kołaczkowie, które swą sławę zawdzięcza Władysławowi Reymontowi. Ten kupił majątek w 1920 r. i wyremontował budynek m.in. za środki uzyskane z tantiem za amerykańskie wydanie "Chłopów". Mimo że pisarz ustnie deklarował przekazanie majątku po śmierci na dom spokojnej starości dla pisarzy, nic z tego nie wyszło. Gdy Reymont opuścił ziemski padół, jego żona szybko sprzedała pałac i przeniosła się na Mazowsze, gdzie ponownie wyszła za mąż (bo to zła kobieta była;-)). Pałac kupił znany poznański lekarz Antoni Jurasz, który podczas przyjazdów do Kołaczkowa bezpłatnie leczył tutejszych mieszkańców. Dziś w budynku znajduje się biblioteka i Izba Pamięci poświęcona Reymontowi.