wtorek, 7 stycznia 2014

Wycieczka do Poznania anno Domini 1971

Jakiś czas temu w moje ręce wpadł przewodnik po Poznaniu i okolicach wydany na zlecenie Wojewódzkiego Ośrodka Informacji Turystycznej w Poznaniu w 1971 r. Jego właściciel "uwolnił" książkę pozostawiając ją na  miejskim regale książkowym a ja, zainteresowana tym jak wtedy wyglądał Poznań, czego mógł oczekiwać ówczesny turysta odwiedzając stolicę Wielkopolski i jakie ślady tamtych czasów zostały na obecnej mapie Poznania, skorzystałam z okazji.

Na wstępie książki Poznań został zareklamowany jako "poważny ośrodek przemysłu, handu, nauki i kultury, który ze względu na najbliższe w stosunku do innych miast zaplecze turystyczno-wypoczynkowe o dużych walorach krajoznawczych stanowi dużą atrakcję dla stale rozwijającego się ruchu turystycznego tak krajowego, jak i zagranicznego".

Z uwagi na fakt, że przewodnik tworzono zaledwie w 25 lat po wojnie, osobny jego rozdział został poświęcony zagadnieniu niezwykle wówczas - z uwagi na możliwość pochwalenia się sukcesami państwa ludowego - istotnemu, czyli "odbudowie i rozbudowie w PRL". Można się z niego dowiedzieć, że o ile przed wojną zatrudnienie w przemyśle znalazło zaledwie 20.000 osób, to w 1966 r. przemysł ten zatrudniał już 90.000 robotników. Jak dalej wskazują autorzy, w ślad za rozwojem przemysłu idzie także rozwój budownictwa: o ile w okresie 20-lecia międzywojennego wybudowano w Poznaniu 49.000 "izb" to w dwudziestoleciu powojennym tychże izb powstało, uwaga, aż 120.000 a na przestrzeni planu pięcioletniego (1966-1970) przybyło ich miastu 64.000. Jak optymistycznie w tonie ówcześnie stosowanej propagandy ten niesamowity postęp komentuje przewodnik: "nie spotkamy dziś dzielnicy Poznania, w której nie witałyby nas rusztowania i nowo wznoszone mury domów". Jako przejaw progresu i troski władz o społeczeństwo autorzy nie omieszkali także podać ile tysięcy porad lekarskich udzielono w mieście w 1959 r. w stosunku do 1951 r. i jak też wzrosła liczba "izb lekcyjnych" oraz szkół, w tym tych wybudowanych jako "pomniki Tysiąclecia".

Jakie punkty Poznania autorzy książki uznali za szczególnie interesujące dla przybysza z zewnątrz? Spacer, jaki został mu w przewodniku zaproponowany rozpoczynał się na będącym obecnie powodem licznych sporów i gorących dyskusji niedawno zamkniętym Dworcu PKP - wówczas świeżo po modernizacji, w ramach której powstały przeszklone kasy po obu stronach hali głównej, podwieszany sufit z wmontowanymi jarzeniówkami, nowa posadzka z płyt granitowych i płyty marmurowe na ścianach i w przejściu podziemnym. Dalej koniecznym punktem wycieczki była duma ówczesnego Poznania - Międzynarodowe Targi Poznańskie, na których organizowano wówczas cyklicznie dwa razy do roku wystawę krajową i raz - w czerwcu - 10 - dniowe targi zagraniczne, na których od 1959 r. reprezentowane były wszystkie kontynenty. Następnie koniecznie należało zwrócić uwagę na Hotel Merkury - "orbisowski" - największy tej klasy w Polsce zbudowany w 1964 r. Trasa proponowanego spaceru wiodła w dalszej kolejności na plac A. Mickiewicza, którego centralnym obiektem był wzniesiony zaledwie przed dekadą pomnik wieszcza dłuta Bazylego Wojtowicza i Czesława Woźniaka, przez niektórych nawet obecnie uważany za najlepszy jego pomnik w Polsce. Kolejnym punktem zwiedzania był "Pałac Kultury", czyli po prostu Zamek. Po II wojnie  światowej poważnie rozważano zburzenie wzniesionej w 1910 r. siedziby Cesarza, która miała uzmysławiać Polakom, że te ziemie już zawsze mają należeć do Niemiec. Ostatecznie - nie bez znaczenia były tu kwestie finansowe - zwyciężyła jednak koncepcja usunięcia symboli nazistowskich, obniżenia wieży i wykorzystania budowli na cele kulturalne. Następnie, po obejrzeniu "Okrąglaka"- Powszechnego Domu Towarowego z 1954 r., proponowano spacer "centrum handlowym Poznania"- czyli ul. Armii Czerwonej - obecnie ul. św. Marcin, nad którą górowały "nowoczesne w sylwetce wieżowce". Wreszcie turysta dochodził na Rynek, gdzie autorzy przewodnika pragnęli zwrócić jego szczególną uwagę na odbudowany po wojnie w 1954 r. Ratusz, Odwach pełniący wówczas funkcje siedziby Muzeum Historii Ruchu Robotniczego im. M. Kasprzaka czy Pałac Działyńskich odbudowany w 1956 r. z przeznaczeniem na siedzibą zakładów PAN-u. Koniec trasy przewidziano na Ostrowie Tumskim, co stwarzało okazję do zachwytu nad nowo zbudowaną arterią wylotową w kierunku Warszawy - Trasą Chwaliszewską i oczywiście stosunkowo świeżo odbudowaną ze zniszczeń wojennych, jak podkreślono, przy pomocy państwa, katedrą.

Chcąc przenocować w Poznaniu turysta miał w 1971 r. głównie do wyboru następujące hotele: "kat. lux" wyłącznie "Orbis-Merkury", który bardzo dobrze przetrwał próbę czasu i obecnie również w podobnej kategorii zaprasza pod szyldem "Mercure", w nieco niższym standardzie: "Orbis-Bazar" -  w 1990 r.zwrócony dawnym właścicielom, reprezentowanym przez spółkę "Bazar Poznański", "Poznański" - obecnie "Rzymski", "Wielkopolska" - obecnie NH Poznań i Dom Turysty, który znajdował się w obecnie chyba najbardziej zniszczonej kamienicy na Rynku - Pałacu Mielżyńskich. Tym, którzy dysponowali nieco mniej zasobnym portfelem, pozostawał Hotel "Zacisze"- kat. IV - obecnie Hotel Royal i "Staromiejski" na Rybakach - obecnie siedziba AWF.

W wolnej chwili gość w naszym mieście mógł natomiast udać się do jednego z kin. Większość z nich działa do dziś - Apollo, Rialto, Muza i Pałacowe, jednak część przeszła już do historii, dotyczy to kin: zburzonego w 2003 r. Bałtyk czy Wilda, w siedzibie którego obecnie mieści się sklep Biedronka. Proponowano mu także wieczór w jednej z dwóch winiarni: "Słowiańskiej" na Mielżyńskiego - obecnie "Brooklyn Bridge Club" czy "Ratuszowej" - obecnie restauracji pod tym samym szyldem na Starym Rynku. Wreszcie mógł udać się do jednego z licznych lokali dansingowych: "Orbis - Merkury" - kat. S (czyli specjalnej), legendarnej wręcz "Adrii" o tej samej najwyższej kategorii zburzonej przez MTP w 2009 r., "W-Z" przy ul. Fredry - tam, gdzie dziś zaprasza restauracja Wook, "Magnolii" mieszczącej się w budynku przy Głogowskiej, w którym dziś prowadzona jest restauracja Villa Magnolia Ristorante, "Wrzosu" na placu Wolności (dziś jest to jeden z budynków użytkowanych przez Urząd Wojewódzki), pobliskiej "Arkadii" w budynku tejże, czy "Moulin Rouge" na Kantaka - gdzie dziś mieści się restauracja "Chłopskie Jadło".

W tym miejscu mała dygresja. Zaszeregowanie wymienionych lokali do określonych kategorii nie było wynikiem subiektywnych odczuć autorów przewodnika. W ówczesnych czasach restauracje podlegały  ścisłej kategoryzacji stosownie do przepisów zarządzenia Ministra Handlu Wewnętrznego z dnia 31 lipca 1963 r. w sprawie przedmiotu działalności i rodzajów zakładów gastronomicznych (M.P. z 1963 r. Nr 61, poz. 311). Szczegółowo regulowały one jaki lokal może nosić nazwę restauracji, jaki "baru z wyszynkiem", jadłodajni, "sam-baru", kawiarni czy baru "coctail" - cukierniczego, w przeciwieństwie do baru kawowego. Według nich na najwyższą kategorię zasługiwały wyłącznie lokale wyposażone w meble niestandardowe, w których jednak tzw. stołowizna była jednolita, starannie dobrana i w miarę możności oznaczona emblematami danego zakładu, dalej w których obowiązywał szeroki wybór potraw z różnych rodzajów mięs, drobiu, ryb, jarzyn, z zastosowaniem różnorodnej techniki produkcji; przy czym pożądane było, aby zakład prócz trunków krajowych posiadał również trunki zagraniczne, szczególnie wina, wreszcie  w których obowiązywał ściśle określony sposób obsługi: zakąski i drugie dania serwowano na półmiskach, a zupy w wazach bądź w innych naczyniach specjalnie na ten cel przeznaczonych; zakąski i drugie dania - na półmiskach bądź w specjalnych naczyniach w zależności od rodzaju potrawy,- np. nelsonki, patelnie, jarzyniarki; kawa, herbata bądź inne napoje gorące - w specjalnych naczyniach, jak maszynki do kawy, dzbanuszki. Przepisy rozporządzenia wymagały także, aby wszyscy pracownicy restauracji posiadali jednakowy ubiór. Jego jakość, fason oraz kolor mógł być zróżnicowany w zależności od kategorii, z tym, że w zakładach wyższych kategorii ubiór powinien był być bardziej reprezentacyjny. Od restauracjach kategorii "S" należało oczekiwać, że najmniej 80% jej kelnerów będzie posiadać kwalifikacje starszego kelnera i kelnera. Zaszeregowania dokonywali członkowie organów administracji handlu prezydiów powiatowych (miejskich, dzielnicowych) rad narodowych.

Jak wyglądała ówczesna kulinarna mapa Poznania? Wśród restauracji listę lokali rozpoczynał oczywiście "Orbis - Merkury" - kat. S, dalej w tej samej najwyższej kategorii można było doznać rozkoszy podniebienia we wspomnianych już: "Adrii", "Moulin Rouge", "Wielkopolsce" i "Orbis - Bazar". Niewiele niższy standard prezentowały restauracje: ww."Magnolia", "Soplica" na Głogowskiej 115/117, "Rarytas" przy ul. Mielżyńskiego (obecnie od jakiegoś czasu zamknięty "Rarytas Wiedeński') czy "Turystyczna" w  ww. Domu Turysty. Do kategorii II zaszeregowano m.in. "Arkadię", "Klubową" (dziś "Azalia" na św. Marcinie), "Astorię" (dziś "Pekin" przy ul. 23 Lutego), "Pod Koziołkami" na Starym Rynku (które nie mieściło się tam gdzie dziś, ale w okolicach niedawno wyeksmitowanej z Rynku Księgarni Powszechnej), "Wypoczynek" w Parku Sołackim. Dla tych, którzy zamierzali się posilić za mniejsze pieniądze polecano cztery bary: "AS" na placu Wolności w miejscu, gdzie dziś mieści się Wielkopolska Spółdzielnia ROLNIK, "Jeżycki" mieszczący się dokładnie tam, gdzie dziś jest bar mleczny, "Bałtycki" na ul. Roosevelta 21 i "Centralny" na ul. Ratajczaka 33 (dziś sklep z drobnym AGD) i kilka barów mlecznych, które wg wspomnianego rozporządzenia mogły zajmować się wyłącznie produkcją i sprzedażą wyrobów z mleka, jego przetworów, zbóż, ziemniaków i wyrobów cukierniczych: m.in."Pod Arkadami" na obecnym placu Cyryla Ratajskiego , "Starówka" - dziś "Apetyt" na Szkolnej czy "Kociak" na ul. św. Marcin (dziś kawiarnia o tej samej nazwie). Na kawę i słodkie natomiast można było się udać w zależności od zasobności portfela m.in. albo do luksusowej kawiarni w Hotelu "Orbis - Merkury" czy wspomnianej już "W-Z" albo lokali kat. II o wdzięcznych nazwach takich jak: "Gwarna", "Kolorowa", "Literacka" czy "Mocca".

Każda wycieczka musi zakończyć się zakupami pamiątek i upominków. Wobec tego na koniec słowo o tym, jakie miejsca polecono w przewodniku odwiedzającym Poznań jako te, w których warto zrobić zakupy. Na czele listy pojawił się oczywiście Powszechny Dom Towarowy przy ul. Mielżyńskiego 14 czyli oczywiście Okrąglak. Oprócz tego wskazano na trzy Cepelie. Warto tu przypomnieć, że Cepelia (Centrala Przemysłu Ludowego i Artystycznego) powstała na wniosek samego Ministerstwa Kultury i Sztuki oraz Biura Nadzoru Estetyki Produkcji w celu roztoczenia opieki państwa nad wytwórczością ludową. Na zakupy polecano także wybrać się do którejś z trzech "DES" (Dzieła Sztuki i Antyki– przedsiębiorstwo państwowe zajmujące się handlem dziełami sztuki i antykami), albo sklepów MHD (Miejski Handel Detaliczny – powstał w 1950 r. na bazie zlikwidowanej Państwowej Centrali Handlowej).


2 komentarze:

  1. A zjeść można w dawnym stylu w Hanka Cafe Lunch, za dawne ceny czyli 12 zl

    OdpowiedzUsuń
  2. Najlepsza była Lechicka na Dzierżyńskiego.

    OdpowiedzUsuń