sobota, 12 kwietnia 2014

Rezerwat Meteoryt Morasko

Kiedy około miesiąc z hakiem temu po niedzielnym obiedzie postanowiliśmy wybrać się gdzieś niedaleko na mały spacer, wybór padł na Rezerwat Meteoryt Morasko. 




Już na miejscu stwierdziliśmy, że tym razem nie przejdziemy od razu naprzeciw parkingu w okolice jezior znajdujących się w kraterach pozostałych po uderzeniach meteorytów, ale zaczniemy od przechadzki po lesie po tej stronie drogi, przy której znajduje się parking. Podczas naszego spaceru po rezerwacie w pewnym momencie zobaczyliśmy, że ścieżka wiedzie pod górę a kiedy weszliśmy na szczyt, naszym oczom ukazała się tablica informująca, że oto znajdujemy się na Górze Moraskiej. W ten oto sposób, całkiem przypadkiem, zdobyliśmy  najwyższy szczyt okolic Poznania i środkowej Wielkopolski o wysokości 153,8 m n.p.m. Było to dla nas pewną niespodzianką, bo choć wiedzieliśmy o istnieniu tej "góry" to nie mieliśmy pojęcia, że mieści się ona tak blisko kraterów. Z tablicy dowiedzieliśmy się, że stanowi ona kulminację ciągu wzgórz uformowanych przez potężny lądolód skandynawski około 18,4 tys. lat temu w epoce lodowcowej i jest zbudowana ze skał podłoża, po którym przesuwał się lodowiec. Niestety, choć jest to najwyższy punkt Poznania próżno było wypatrywać pięknych widoków, szczyt pokrywa bowiem dość gęsty las. W tych natomiast okolicznościach trudno było tam nawet zrobić ciekawe zdjęcie. Zeszliśmy zatem w stronę drogi dochodząc następnie do granic Suchego Lasu. Następnie znów zawróciliśmy do rezerwatu docierając do terenu zrekultowanego wyrobiska po starej żwirowni zlikwidowanej w momencie utworzenia rezerwatu (lata siedemdziesiąte ubiegłego wieku).

Wreszcie dotarliśmy w pobliże kraterów, które choć mogą wydawać się niepozorne, to są ewenementem na skalę kraju a właściwie kontynentu. W Polsce znajduje się bowiem jeszcze tylko jedno miejsce, które w przeszłości doświadczyło i to tylko jedynie prawdopodobnie upadku meteorytu. Są to niecki w okolicach Fromborka. Wyłącznie na Morasku odnaleziono jednak w sumie ponad 500 kg meteorytów (przy czym tajemnicą pozostaje ile meteorytów odszukali i wywieźli różnoracy poszukiwacze oraz kolekcjonerzy), a przeprowadzone badania potwierdziły występowanie wielu cech typowych dla kraterów meteorytowych. Przyczyną tego zjawiska był deszcz meteorytów, który spadł na Ziemię przed około pięcioma tysiącami lat. Do dziś zachowała się po nich grupa siedmiu kraterów, z których największy ma 100 m średnicy i 13 m głębokości. Sześć z nich przybrało postać niewielkich bezodpływowych oczek wypełnionych wodą. W 1914 r. podczas kopania rowów strzeleckich (były to wówczas tereny poligonowe) niemiecki żołnierz odkrył tu dużą bryłę meteorytu o masie 77,5 kg. W 1956 r. znaleziono podobnie duży egzemplarz (o wadze 78 kg), który z zaszczytnym mianem największego wówczas znalezionego w kraju trafił do Muzeum Ziemi w Warszawie. Rekordy te zostały bezapelacyjnie pobite, gdy w 2006 r. poszukiwacz meteorytów Krzysztof Socha znalazł  fragment meteorytu o wadze 178,5 kg. Dotychczasowe znaleziska okazały się jednak niczym w porównaniu do odkrycia z końca 2012 r., kiedy to zawodowi poszukiwacze meteorytów Łukasz Smuła i Magdalena Skirzewska odkryli meteoryt, który zyskał miano największego polskiego z wagą 261 kg. W Europie znane są jeszcze dwa miejsca, w których występują kratery o podobnym wieku i gdzie spadły meteoryty mające taki sam skład chemiczny. Moraskie kratery to jednak zdecydowanie jedno z największych na Ziemi skupisk tego rodzaju obiektów.

Rezerwat zasługuje na uwagę także z uwagi na bogatą roślinność. Jeziorka w kraterach otacza las  dębowo - grabowy, zwanym grądem. Wokół nich podobno spotkać można wiele rzadkich i chronionych roślin takich jak choćby charakterystyczna dla tatrzańskich krajobrazów lilia złotogłów, z kolei w zbiornikach wodnych rośnie niezwykle rzadki w Wielkopolsce rogatek krótkoszyjkowy. W moraskim rezerwacie swój dom znalazło także wiele gadów, ptaków, a spośród ssaków m.in. borsuki.





 W 2003 r. na skraju rezerwatu odsłonięto kamień upamiętniający patrona pobliskiej ulicy - Franciszka Jaśkowiaka (1903-83), krajoznawcę, działacza ochrony przyrody i autora bardzo podręcznego przewodnika po okolicach Poznania, z którego zdarza się nam korzystać.


Wracając z rezerwatu zahaczyliśmy jeszcze o ruiny wybudowanego w latach 1857–1887 dla Gustawa von Treskowa pałacu. Ma on dość oryginalną eklektyczną trzypiętrową bryłę zwieńczoną masywną trójkondygnacyjną wieżą. Jak podaje Wikipedia, w czasach świetności pałac miał 21 pokoi, kilka salonów, kuchnie, łazienki oraz piwnicę, w której przechowywano duże ilości wina a w skład zabudowy jego folwarku wchodziły wozownia, spichlerz, garaże, stodoła, gołębnik oraz park, w którego pozostałościach znajdują się pomnikowe drzewa: dąb, kasztanowiec i buk. Niestety obecnie budynek ma zamurowane otwory okienne i drzwiowe i znajduje się w stanie zaawansowanej dewastacji a jego rewitalizacja podobno jest już całkowicie nieopłacalna. 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz