sobota, 30 sierpnia 2014

O wycieczce do Uchorowa, Słomowa i Studzieńca oraz o tym, jak to wszystko się zaczęło

Za niedługo blog będzie obchodził drugie urodziny. Niesamowite, jak czas prędko leci. Korzystając z tej okazji postanowiłam powrócić do pewnej historycznej wycieczki, po której narodził się pomysł tego bloga. 

Właściwie wszystko zaczęło się od znalezionych na stronach poznańskiego PTTK propozycji wycieczek po wielkopolskich dworach i pałacach. Zagłębiając się w ich lekturę zdałam sobie sprawę, że pomimo iż w Wielkopolsce mieszkam od ponad dziesięciu lat, nie widziałam, a nawet nie słyszałam o wielu opisywanych tam miejscach. Lista została wydrukowana i pewnej letniej niedzieli 2012 r. wraz z mężem wybraliśmy się na pierwszy wybrany z niej szlak. 

Propozycja obejmowała zwiedzanie Uchorowa, Słomowa, Studzieńca, Budziszewka, Siernik, Łopuchowa i Wojnowa. Nie udało nam się zrealizować całego planu, nie starczyło nam bowiem czasu na Budziszewko, Sierniki i Łopuchowo a w Wojnowie będący jego główną atrakcją pałac wyglądał na zamknięty dla zwykłych śmiertelników. Niemniej opisane już przeze mnie w starszych postach Uchorowo i Słomowo, a także Studzieniec, o którym niżej, dostarczyły nam wystarczająco dużo atrakcji. 

Pierwszym przystankiem było Uchorowo. Dwór z XIX w. był dosyć dobrze ukryty wśród drzew, które izolowały go od drogi. Nie był jakoś specjalnie oznakowany i trochę się go naszukaliśmy. I tu pierwsza niespodzianka. Ze skromnego opisu nie wynikało w żaden sposób to, że budynek jest niemal w ruinie. A niestety był i podczas późniejszych naszych wycieczek niestety okazywało się, że inne obiekty z listy często są w niewiele lepszym stanie. Obiekt został jednak przez nas obejrzany i obfotografowany, po czym ruszyliśmy dalej. Opis znajduje się natomiast tu: http://venimus-vidimus.blogspot.com/2012/09/uchorowo.html

W Słomowie z lokalizacją głównej atrakcji było już łatwiej. Pałacyk stanowiący kopię budynku z ogrodów Wersalu zwanego Petit Trianon sąsiadował bowiem z miejscowym kościółkiem. Ten zaś z powodu znajdujących się przed nim odpustowych straganów był doskonale widoczny. Znów okazało się, że pałac czasy świetności ma dawno za sobą, przed całkowitą ruiną uchroniło go chyba tylko to, że znajdowały się w nim mieszkania. Przy zwiedzaniu zarośniętego parku pomyślałam, że ubranie tego dnia długich spodni i pełnych butów było naprawdę dobrym pomysłem. Opis pałacu - http://venimus-vidimus.blogspot.com/2012/09/somowo.html

W przekonaniu o słusznym dobiorze ubioru ugruntowała mnie wycieczka do kolejnej miejscowości, tj. Studzieńca. Tam głównym celem wizyty był szachulcowy dwór z I połowy XVIII w. Przedarcie się do niego przez sięgające pasa pokrzywy i inne chwasty było prawdziwym wyzwaniem. Uznałam, że PTTK-owski opis wycieczki powinien zawierać jakieś ostrzeżenia przed tego typu atrakcjami. W tych okolicznościach zupełnie już nie zdziwiło nas, że i ten budynek znajdował się w opłakanym stanie, o czym świadczyły choćby odpadające fragmenty elewacji i powybijane szyby w oknach. Wielka szkoda, bo dwór jest po prostu piękny. Z wystawionej w styczniu tego roku oferty jego sprzedaży (za "jedyne" 1.500.000 zł) wynika, że ma 10 pokoi i w latach 80 i 90-tych wyposażono go w "nowe" instalacje wodno-kanalizacyjne, elektryczne, centralne ogrzewanie, stolarkę drzwiowo-okienną. Remont niestety nie został dokończony. Wzniesiony w epoce baroku dwór uznawany za jeden z cudów architektonicznych tego okresu. Budynek jest parterowy, ale ma użytkowe poddasze. Zbudowany został na planie prostokąta z dwoma alkierzami. W obu fasadach posiada niewielkie ryzality, nad nimi wysokie wystawki. Zwieńczono go wysokim łamanym, czterospadowym, krytym gontem, dachem.Wniesiony został dla posiadającej majątek w Studzieńcu przez ponad czterdzieści lat  rodziny niejakich Kierskich. 

Oglądając kolejny tego dnia zrujnowany zabytek pomyślałam, że warto odwiedzać takie miejsca, póki jeszcze jest co oglądać. Tym bardziej, że często wcale nie wiąże się to z daleką wyprawą. Wystarczy nawet jedno sobotnie lub niedzielne popołudnie. Wspomniana wyżej lista uświadomiła mi, że Wielkopolska jest pełna takich atrakcji i bardzo wiele malutkich miejscowości o nic nie mówiących nazwach może się pochwalić niesłusznie zapomnianymi zabytkami. Wtedy też pomyślałam, że dobrze by było, żeby po tych naszych wycieczkach został jakiś ślad - dla nas samych celem odświeżania wspomnień i dla innych - jako zachęta do ruszenia się z domu i poznania okolicy. I tak oto powstał ten blog:-)

Wracając do Studzieńca, pozostaje nadzieja, że znajdzie się, jak to określono w ofercie sprzedaży, "szukający ciszy, spokoju i odrobiny ekstrawagancji pasjonat tego typu nieruchomości" i posiadłość znajdzie nowego właściciela, który przywróci jej dawną świetność. Zasługuje na to, ponieważ do naszych czasów zachowało się bardzo niewiele szlacheckich dworów z tak nietrwałego materiału, jakim jest drewno. Wyjątkowość studzienieckiego dworu została doceniona - wierna kopia budynku w 1984 r. została wzniesiona w Wielkopolskim Parku Etnograficznym. Oby dalsze zaniedbania nie doprowadziły do sytuacji, w której kopia ta zostanie jedyną pamiątką po zabytku.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz